TRWAŁE ZWIĄZKI


Krótki jest dziś żywot przedmiotów. Odchodzą w niebyt po kilku godzinach, dniach, bo wyprodukowano je, jako przedmioty jednorazowego użytku. Trochę dłużej pozostają z nami „dobra trwałego użytku”, choć słowo „trwałego” nabrało zupełnie nowego znaczenia, to czas liczony w innych jednostkach od momentu, gdy „inbuilt obsolescence” stało się nakazem przy projektowaniu nowej produkcji.

W tym świecie szybkiego przemijania niektóre przedmioty znalezione w dolnej szufladzie biurka, w piwnicy, na strychu, jawią się, jako przybysze z innego świata.  Świata, jeszcze mojej młodości, kiedy przedmioty miały nam służyć bezterminowo, a jeśli się popsuły, to…były naprawiane. Czasami nakładem pracy trudnym dziś do wyobrażenia. Niektóre reperacje musiały pochłonąć dziesiątki godzin, niektóre wiele dni. Ten czas im poświęcony jest miarą wartości tych przedmiotów w oczach ich właścicieli. Także wartości sentymentalnej w czasach, gdy nasze z nimi relacje miały charakter bardziej intymny, bo było ich mniej, a obcowaliśmy z nimi dłużej.   


Waga kuchenna. Trzy trudne naprawy,  wzmocnienia aluminiowymi, nitowanymi paskami korpusu, a także celuloidową łatką i mikroskopijnymi nitami małego pęknięcia górnego talerza. Wymagające ogromu pracy i inżynierskich umiejętności. Szacun.  
waga kuchenna - bakelit
Papierośnica. Z niewiarygodną precyzją dopasowane narożne ułamania o wielce nieregularnych kształtach. Bardzo długie godziny wycinania z zegarmistrzowską precyzją. Pod inicjałami wygrawerowane daty: 1944- 1947.

papierośnica



 Papierośnica z imitacji szylkretu. Jak wyżej - naprawa drobnego ukruszenia z pomocą miniaturowych nitów i skrawka blaszki mosiężnej.

papierośnica z imitacji szylkretu


 Pojemnik na poduszkę elektryczną. Zrobiony z aluminiowej blachy, solidnie, z uchwytami, nitowanymi narożnikami. Z napisem wyciętym z oryginalnego, kartonowego pudełka, przymocowanym do pokrywy czterema nitami. Ile ciepła musiała dać właścicielowi, aby zasłużyć na taką daninę miłości? Według instrukcji, to tylko "...przyrząd grzejny oporowy, przenośny, o działaniu pośrednim...." W myślach człowieka, który zbudował jej ten pancerny schron na pewno nie była jakimś "przyrządem oporowym". I jeśli ją tak głęboko cenił, to na pewno za  bezpośredniość działania.  

poduszka elektryczna - obiekt czułej miłości
poduszka elektryczna - instrukcja obsługi


przełącznik poduszki elektrycznej 

Radio kryształkowe ECHO. Starannie wykonana drewniana skrzynka z zamknięciem, pozycjonującą wkładką z precyzyjnie wyciętym wgłębieniem, udekorowana materiałami reklamowymi. Do przechowywania małego radia kryształkowego produkowanego w drugiej połowie lat 30. ubiegłego wieku. Ogrom pracy włożony z zbudowanie pojemnika zapewne oddaje wartość odbiornika w oczach ówczesnego właściciela. Cudownego wynalazku, technicznego klejnotu na miarę Koh-i-noora (skądinąd pod taką nazwą sprzedawano kryształek galeny do zastosowania w radiu). 

Aby zrozumieć tę dozę zachwytu i atencji trzeba w wyobraźni przenieść się do małego miasteczka, wsi w przedwojennej Polsce, do czasów sprzed epoki Internetu, telewizji i łatwo dostępnych gazet, kiedy to wiadomości docierały z kilkudniowym lub kilkutygodniowym opóźnieniem, a muzyki można było posłuchać kilka razy w roku przy specjalnych okazjach. A ta mała kulka, trochę tylko większa od dużego jaja dawała natychmiastowy, bezpośredni dostęp do tego świata daleko poza horyzontem, wystarczyło pokręcić gałką… 

Niezupełnie. Radia lampowe, ze wzmacniaczem i głośnikiem, łatwe w obsłudze, odbierające dalekie stacje można było użytkować tylko w rejonach zelektryfikowanych, czyli z zasadzie tylko w dużych miastach. Radia detektorowe, inaczej zwane kryształkowymi, takie jak Echo w pudełku na zdjęciu, miały tę wielką zaletę, że nie wymagały zasilania z sieci, czy baterii, całą energię radio czerpało z anteny. Ale miały też wiele wad: odbierały tylko silne, nieodległe stacje, sygnał często zanikał, wymagały bardzo długiej anteny i dobrego uziemienia, można było słuchać tylko na słuchawki, czyli audycji mogła słuchać tylko jedna osoba. I nastawienie radia nie było sprawą przekręcenia gałki, w pierwszym kroku złożonej procedury należało drucikiem o ostrym końcu znaleźć na kryształku tzw. czuły punkt, włożyć cewkę odpowiednią do odbieranej długości fali, następnie… 

Ale ewidentnie te wszystkie ułomności nie były w stanie nadwątlić troskliwych uczuć właściciela tego kryształkowego radia. Trudno się dziwić – usłyszeć, siedząc na przyzbie chaty, głos, muzykę przybyłe - w jakiś nadziemski sposób – poprzez pustkę przestrzeni musiało być wielkim przeżyciem.


Antena 1937. Szewc z synem słuchają radia kryształkowego. Antena 1937. Cobbler and his son listen to a crystal set. 
Radjo 1931. Antena nad polską chatą. Aerial over a Polish cottage. 

Składany taboret wędkarski z czasów PRL. 
Zasługujący chyba na utworzenie podkategorii BARDZO TRWAŁE ZWIĄZKI, bo od ponad czterdziestu lat wiernie służy sprzedawczyni na Wolumenie. Trochę zmęczony, ale - jak widać na zdjęciu - zadbany, troskliwą ręką zrewaloryzowany do stanu pozwalającego na jeszcze długie lata handlowej posługi.








4 komentarze:

  1. Coś te drewniane pudełko jest za eleganckie i za małe do tego radyjka. Bardziej na jakiś przyrząd pomiarowy?? Takie radyjka były sprzedawane w zestawach: antena, komplet izolatorów, 2 pary słuchawek, wtyczki banankowe i sam detektor-kryształ w oprawce. Zobaczymy co na ten temat powie p.Maurycy Bryx z FB.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pan Bryx ekspert w temacie zdecydowanie potwierdza, ze jest to opakowanie adoptowane. W załączniku przesyła plik jpg oryginalnego opakowania fabrycznego. Ze względów technicznych nie ma możliwości go dołączyć do komentarza. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Owszem, jest adoptowane i dlatego umieściłem w tej - TRWAŁE ZWIĄZKI - zakładce, właściciel zadał sobie sporo trudu, aby przyciętą do rozmiarów radia wkładką osadzić bezpiecznie odbiornik. Ale oczywiście możliwe jest, że pudełko miało udawać fabryczne, a więc motywacje były mniej sentymentalne, bardziej merkantylne?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też uwielbiam naprawiane rzeczy, w których widać ślad ręki ludzkiej...

    OdpowiedzUsuń